Tytuł: „Ślepy archeolog”
Autor: Marta Guzowska
Wydawnictwo: Marginesy
Forma książki: papierowa, dostępna również w formie ebooka; egzemplarz recenzencki
Gatunek: kryminał
fot. Radek Denisiuk |
Nie
tylko miasta są doskonałym tłem i zarazem naturalnym środowiskiem
dla zbrodniczych poczynań ludzi pozbawionych wszelkich hamulców i
kręgosłupa moralnego. Również w małych miasteczkach, wsiach
„kryminaliści” osadzają akcje swoich powieści. Marta Guzowska
poszła jeszcze w innym kierunku. Napisała kryminał, który
rozgrywa się na greckiej wyspie Krecie, wśród wykopalisk
archeologicznych. Zadanie jakie sobie postawiła miała o tyle
ułatwione, że arkana pracy archeologa i realiów panujących w
trakcie codziennych obowiązków poznała na własnej skórze.
Jednak, żeby nie było tak „lajtowo”, w roli głównego bohatera
obsadziła niewidomego – wolącego określenie ślepy –
archeologa.
Najgorsze
w byciu ślepym jest to, że ja nie widzę innych, podczas gdy oni
widzą mnie. (…) Drugą najgorszą rzeczą jest nieustanne pytanie,
czy potrzebuję pomocy.
Już
na samym początku powieści poznajemy szefa wykopalisk. Tom Mara od
wielu lat jest niewidomy. Wzrok stracił mając osiemnaście lat.
Dzięki determinacji i niezłomności piął się coraz wyżej po
szczeblach kariery, aż osiągnął szacunek i podziw w środowisku
naukowców i specjalistów w dziedzinie archeologii. Mara jawi się
jako nadczłowiek, bo niemożność widzenia rekompensuje sobie
doskonałym słuchem, węchem oraz bardzo wyczulonym i precyzyjnym
dotykiem. Do tego jest arogancki, gburowaty i obcesowy. Nie
polubiliśmy się z tym panem.
Na
terenie wykopalisk zostają znalezione ciała dwóch turystów z
Polski. Jednak nie jest to jedyne brzemienne w skutki wydarzenie,
które dotknie osoby tam pracujące. Dodatkowo Mara dostaje na
telefon tajemnicze wiadomości powodujące, że podejmuje
niebezpieczną grę z szantażystą. Coś co do pewnego momentu
wydawało się oczywiste i poukładane, po chwili wali się jak domek
z kart. Domysły, błądzenie po omacku zaczynają grać pierwsze
skrzypce. A my tańczymy tak jak one zagrają. Kilka nieoczekiwanych
twistów sprawia, że kompletnie gubimy się w domysłach.
„Ślepego
archeologa” stawiam na półkę - „dobry kryminał”, którą
cechuje umiejętność przykucia uwagi, wciągnięcia w fabułę,
trzymania i podkręcania zainteresowania i dostarczenia efektu
zaskoczenia. Dodatkowo Autorka zaserwowała taki klimat, że przez
całą książkę odczuwałam upał, kurz wykopalisk, uczucie
obcowania ze znaleziskami i całą dokumentacją z nimi związaną.
Co więcej, czułam się jak ten niewidomy, potykający się o
przeszkody, których w ogóle się nie spodziewa. Jedno co wzbudziło
moją wątpliwość, to niesamowita łatwość poruszania się Mary w
swoim otoczeniu. Moja wyobraźnia nie potrafiła sięgnąć aż tak
daleko.
Ocena:
4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz