30 października 2017

"Tajemnicza śmierć Marianny Biel" Marta Matyszczak Pies też może zostać detektywem

Tytuł: „Tajemnicza śmierć Marianny Biel”
Autor: Marta Matyszczak
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Forma książki: ebook


Gucio na czytniku, Baba na fotelu - nie mogło być inaczej
fot. Katarzyna Denisiuk


Będąc psiarzem i lubując się w kryminałach, nie mogłam nie sięgnąć po książkę Marty Matyszczak „ Tajemnicza śmierć Marianny Biel”.

Czworonożny przyjaciel był, a jakże, i to jeszcze w jakiej roli! Otóż Gucio, przesympatyczny kundelek wzięty ze schroniska, staje się pomocnikiem i rozwiązuje zagadkę tajemniczej śmierci gwiazdy lokalnego teatru, Marianny Biel.
Zaniedbany, żeby nie rzec obskurny, szaro-bury familok w Chorzowie jest miejscem śmierci jednej z lokatorek. Szymon Solański, były policjant, który dopiero co wprowadził się do bloku, na własną rękę, z Guciem przy boku, szuka mordercy, bo temu, że to był wypadek, w ogóle nie dowierza.

W tym cholernym familoku śmierdziało tajemnicą z każdego kąta. I bądź tu, człowieku (lub psie), mądry, który kąt był tym właściwym.

Gucio był uroczy. Jego przemyślenia i działania zabawne. Solański może i „miał nosa” do kryminalnych spraw, za to w relacjach damko-męskich był całkowicie nieogarnięty. Intryga ciekawa, ale niezbyt skomplikowana. Na plus wypada klimat książki. Z każdej niemal strony bije ogromna miłość autorki do czworonożnego przyjaciela, którego życie nie oszczędziło, jak i szorstki i zdystansowany stosunek do miasta, z jego mało reprezentatywnymi zakątkami i miejscami.

Książkę skończyłam w przeddzień 40-tych urodzin i bardzo rozbawił mnie fragment: ...a ja podsłuchiwałem, że mniej więcej z przekroczeniem czterdziestki kobiety odchodzą w tak zwaną smugę cienia. Facet choćby się potknął o taką na ulicy, to minie ją jak powietrze. Uważałem, że panie powinny z tej swojej supermocy skorzystać i zacząć okradać sklepy z biżuterią albo perfumami Diora. Także, ten tego... ;-)

Lekki, zabawny, z przymrużeniem oka kryminał, dla każdego kto szuka zagadki, ale niekoniecznie tuzina trupów, hektolitrów krwi i drobiazgowego śledztwa. Gucia pokochałam, więc z pewnością kiedyś sięgnę po jego i Szymona kolejną przygodę pt.: „Zbrodnia nad urwiskiem”.

Ocena: 4/6

26 października 2017

"Pępowina" Majgull Axelsson Dogłębnie o relacjach matka-córka

Tytuł: „Pępowina”
Autor: Majgull Axelsson
Wydawnictwo: W.A.B.
Tłumaczył: Katarzyna Tubylewicz
Forma książki: ebook


fot. Katarzyna Denisiuk

Poprawiłam fryzurę, wygładziłam elegancki strój, wzięłam kilka głębszych oddechów i zapukałam. Z drżącym sercem czekałam na słowa zaproszenia. Weszłam do świata Majgull Axelsson. Byłam pewna obaw, czy się dogadamy, zrozumiemy, czy znajdziemy wspólny język, estetykę, czy spodoba mi się Jej twórczość.

Szwecja, mała miejscowość, szalejący sztorm i mała restauracja U Sally, którą prowadzi Minna. Nieprzewidziany splot wydarzeń sprawia, że w jednym, ciasnym miejscu spotyka się grupa osób. Każda z nich ma swoje rozterki, bagaż życiowych doświadczeń, wiele popełnionych błędów i życie nie do końca radosne i szczęśliwe.

Pępowina” jest o ludziach, o relacjach, o wpływie jednego człowieka na drugiego.

Nasze czyny mają znaczenie. Każdy z nich. Moje gesty i ton głosu. Najmniej istotne myśli i tajemnice. Wiem też, gdzie wylądujesz, kiedy już odpuścisz. Niestety.

Pępowina”, to dogłębne studium wpływu matki na życie córki. To obraz tego, jak nasze doświadczenia i przeżycia determinują przyszłość naszych dzieci.

Moja córka nigdy nie chciała tego wszystkiego, co jej dałam. Chciała czegoś innego. Ale nie można dać komuś czegoś, czego samemu nigdy się nie miało.

Pępowina” jest smutna, bo bohaterowie są smutni i nieszczęśliwi.

Nie smuć się! Świat jest przerażający, ale nie jest tylko taki. Popatrz na jarzębinę i czerwone jesienne liście. Popatrz na łabędzie na Glafsfjorden. Spójrz na ciemne gwiaździste niebo nad nami. Świat jest też wspaniały. Nie tylko taki, ale jednak całkiem dobry.

Mam do przeżycia życie. Mimo wszystko. Myśl iskrzy się i zostawia po sobie blask. Życie. Do przeżycia.

To było wspaniałe spotkanie. Przyznam niewesołe, trudne, bo ludzkie relacje nigdy nie są proste i oczywiste. A już te pomiędzy najbliższymi sobie osobami, najtrudniejsze. To w jaki sposób Majgull opowiedziała o stosunkach matka-córka, matka-syn, daje dużo do myślenia. Dla mnie jako matki wychować dzieci na dobrych ludzi i wskazać im drogę do szczęścia, to zdanie wyjątkowo trudne. Nie ma złotego środka, ale na pewno trzeba uczyć się na błędach i ich nie powielać. Jestem zauroczona!

Ocena: 6/6

Tak powstało zdjęcie ebooka.
Czytnik wędruje ze mną wszędzie. Tym razem był nad Smreczyńskim Stawem w Tatrach Zachodnich


"Okruchy dnia" Kazuo Ishiguro Doskonała powieść typu "slow"

Tytuł: „Okruchy dnia”
Autor: Kazuo Ishiguro
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczył: Jan Rybicki
Forma książki: audiobook; czyta Krzysztof Gosztyła


fot. Katarzyna Denisiuk

Kto zna twórczość Kazuo Ishiguro, brytyjskiego pisarza japońskiego pochodzenia? Przyznaję, że byłam jedną z tych osób, które o autorze nie wiedziały nic. Jako, że Ishiguro w październiku tego roku zdobył Literacka Nagrodę Nobla, chciałam na własnej skórze przekonać się, czy między nami zaiskrzy. Wybór padł na „Okruchy dnia” (powieść nagrodzona Bookerem, najbardziej prestiżową nagrodą literacką w Wielkiej Brytanii) w formie audiobooka, czytanego przez Krzysztofa Gosztyłę. Kto lektora zna, tego zapewne nie zdziwię stwierdzeniem, że doskonale – po raz kolejny – spisał się w tej roli. Mój zachwyt nie jest spowodowany wyłącznie faktem, iż Pan Gosztyła czaruje słuchaczy swoim pięknie brzmiącym głosem, ale perfekcyjnie wszedł w rolę narratora powieści.

Stevens, elegancki, dystyngowany angielski kamerdyner, służący w domu lorda Darlingtona, a po jego śmierci amerykańskiemu właścicielowi Darlington Hall, jedzie w podróż do Kornwalii na spotkanie z bliską współpracownicą, aby namówić ją do powrotu. Jest to podróż niemal sentymentalna, w czasie której, pod wpływem skojarzeń, wydarzeń, rozmów z nowo poznanymi osobami, snuje wspominki o przeżytych latach w rezydencji.

Okruchy dnia, okruchy życia Stevensa w otoczeniu służby, współpracowników, chlebodawcy na tle historycznych przemian elektryzują swoją prostotą. Nieśpiesznie, elegancko, z klasą, momentami wręcz pompatycznie Stevens snuje swoją opowieść. Wiele ciekawych dygresji prowadzi do głównego wątku – odpowiedzi na pytanie co jest w życiu ważne, a co najważniejsze? Praca, a może miłość? Co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi? Czy w naszej wizji przyszłości jest miejsce dla drugiego człowieka? W tym miejscu koniecznie muszę dodać, że Stevens był perfekcjonistą, całkowicie oddanym swojej pracy.

To była miła dla zmysłów przygoda z prozą Ishiguro. Zwyczajna, niezwyczajna. Zwyczajna historia, bez fajerwerków, hałasu, szybkiego tempa, a prowadząca do niezwykłych przemyśleń. Świetna lektura typu „slow”. Polecam!

PS Powieść została zekranizowana. W rolę Stevensa wcielił się doskonały Anthony Hopkins, ja jednak cały czas mam przed oczami Krzysztofa Gosztyłę.

Ocena: 5/6

22 października 2017

"To był człowiek!" Jeffrey Archer Cudowne zakończenie kronik rodziny Cliftonów

Tytuł: „To był człowiek!”
Autor: Jeffrey Archer
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczył: Maciej Szymański, Danuta Sękalska
Forma książki: ebook


fot. Katarzyna Denisiuk


Ogarnął mnie niewysłowiony żal, że „To był człowiek” jest ostatnią z serii kronik rodziny Cliftonów Jeffrey'a Archera. Tylko zaczęłam, a od razu poczułam się jak w domu. Zżyłam się z bohaterami i to bardzo. Z jednymi mogłabym się zaprzyjaźnić, innych nie chciałabym znać, a z „duszką” Virginią nie chciałabym mieć absolutnie nic wspólnego. Przyznać jednak trzeba, że jej postać nadawała kolorytu, podkręcała emocje i była jak szczypta przyprawy, która choć niewielka, nadaje całej potrawie wykwintny i doskonały smak.

Siódma część sagi rozgrywa się w latach 1978-1992 w Wielkiej Brytanii. Poznajemy dalsze losy wszystkich bohaterów. Nikt nie zostaje pominięty. Dodatkowo zostaje rozwiązana zagadka, która była kamieniem milowym w życiu Harrego Cliftona i sprawiła, że miał takie a nie inne życie, określiła go i ukształtowała. Poruszaliśmy się w obszarach polityki, biznesu, sztuki. Byli szpiedzy, błędy młodości, knowania i intrygi. Czyli to wszystko do czego przyzwyczaił nas Archer i czym nas wabił i przyciągał.

Wydawałoby się, że autor już nie ma czym zaskoczyć, bo przecież gdzieś tam miałam w głowie możliwe scenariusze i wyobrażenia o przyszłości głównych bohaterów. Byłam w wielkim błędzie, bo autor okazał się nie tylko wspaniałym gawędziarzem, który w sposób mistrzowski ustawił figury na szachownicy życia, ale w cudowny sposób postawił kropkę nad i całej serii. Zakończenie książki to creme de la creme siedmiotomowej historii.

Cały tok jego życia był łagodny:
Wszystkie żywioły tak się w nim skleiły,
Że na ten widok wstać wstać mogła natura,
Rzec ziemi całej śmiało: „To był człowiek!
/”Juliusz Cezar” William Shakespeare w przekładzie Leona Urlicha/

Łyso będzie bez Cliftonów i Barringtonów. Pozostaje żal, że to już koniec, ale też uczucie ulgi, że z taką klasą autor rozstał się z bohaterami. Chapeau bas Panie Archer! Polecam serdecznie!

Ocena: 6/6

20 października 2017

"Wzgórze psów" Jakub Żulczyk Wabiła i odpychała, ciekawiła i degustowała

Tytuł: „Wzgórze psów”
Autor: Jakub Żulczyk
Wydawnictwo: Świat Książki
Forma książki: ebook


Emi - kotka rasy norweski leśny
fot. Katarzyna Denisiuk

To kraina nadziei i brudu, w której z wielkim trudem, łamiąc sobie kości i nadwyrężając mięśnie, postawiono domy, gdzie ludzie mogą się do siebie uśmiechnąć.

Tu nie ma przyczajki. Żulczyk wpada, robi rozpierduchę i jeńców nie bierze. Nie ma żadnego tam pitu, pitu, tylko wali od razu z bańki i strzela po pysku.
Wzgórze psów”, to dziwna książka była. Mam duży problem z jej oceną, bo z jednej strony cały czas mnie wabiła, kusiła i przyciągała, a z drugiej odpychała i zrażała do siebie.
Pomysł, historia, serce książki były świetne, niebanalne, ale gdyby tylko okroić ilość stron, skompresować treść, to byłabym zachwycona. Autor nie owija w bawełnę, pokazuje polską wieś jako miejsce brudne, zatęchłe, zaściankowe z mieszkańcami, którzy są antypatyczni, zacietrzewieni, zdegenerowani.

To dziwna kraina, gdzie rzeką płyną gówno i śmieci, w której, gdy pójdzie się w dół biegu rzeki, martwe zwierzęta leżą w trzcinach, nieruchome i wzdęte od gazów...

Obraz jaki się wyłania jest szaro-czarny i zakurzony. Tu nie ma nic pięknego, nawet ładnego, miłego dla oka. O takim miejscu nie da się pisać pięknymi słowami, kwieciście, używając wielu środków stylistycznych.

Opis książki zaczyna się słowami „mroczny thriller”. Miałam zupełnie inne wyobrażenia co znajdę w treści. Mrok znalazłam w duszach bohaterów, miasteczku, tajemnicach skrzętnie pielęgnowanych. Był i thriller, bo były morderstwa, niewiadome i zagadki do rozwiązania. Ale „Wzgórze psów” to powieść przede wszystkim o ludziach, ich postępowaniu, moralnym kręgosłupie. O miłości i zbrodni. Do czego mamy prawo wobec drugiego człowieka? Gdzie jest granica właściwego, dopuszczalnego zachowania?

To kraina, w której wszystkie psy idą pod koniec życia na Wzgórze Psów, aby tam umrzeć, a potem, po śmierci, chodzić dookoła wzgórza, pilnując go. Aby nikt nie wykopał i nie ukradł sprawiedliwości.

Wzgórze psów” jest dla tych, którzy nie mają obaw przed opasłymi książkami, gdzie oprócz wątku głównego jest mnóstwo pomniejszych historyjek i dygresji. Jeśli ktoś jest uczulony i reaguje alergicznie na wulgaryzmy, to może być zniesmaczony - autor nie przebiera w słowach. Może się spodobać tym, którzy szukają niebanalnych historii, osadzonych w polskich realiach, w polskiej, podupadłej wsi.

Nadmiar rynsztokowego brudu i języka mnie męczył i musiałam uciekać do bardziej optymistycznych historii i książek, które dawały wytchnienie.
Targają mną sprzeczne emocje, ale wiem jedno, to była przygnębiająca książka.

Ocena: 4/6

17 października 2017

"Oskarżenie" Remigiusz Mróz Najlepszy jest ... głos Krzysztofa Gosztyły

Tytuł: „Oskarżenie”
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Forma książki: audiobook; czyta Krzysztof Gosztyła


fot. Katarzyna Denisiuk


Dla niewtajemniczonych (czyli tych, co Pana Mroza nie znają)
Nie masz co słuchać? Lubisz dobrze przeczytane audiobooki z gatunku thriller prawniczy, kryminał? Może spodoba Ci się nasz rodzimy pisarz Remigiusz Mróz? Od razu ostrzegam i doradzam – nie panikuj, gdy zobaczysz ile książek napisał. Jeśli między Wami zaiskrzy, to masz co czytać/słuchać przez najbliższe miesiące.
Tym razem sięgnęłam po szóstą odsłonę jednego z cykli – „Oskarżenie”, czyli dalsze losy prawniczej pary Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego. Kolejno powstawały: „Kasacja” (2015r.), „Zaginięcie” (2015r.), „Rewizja” (2016r.), „Immunitet” (2016r.), „Inwigilacja” (2017r.).

Dla wtajemniczonych
Z braku laku na telefon wskoczył prawniczy duet – Chyłka&Oryński. Bardzo lubię interpretacje pana Krzysztofa Gosztyły, dlatego też wiedziałam, byłam niemal pewna, że mnie nie zawiedzie. A Remigiusz Mróz? Czy udało Mu się wskrzesić poziom zainteresowania i optymizmu z początku serii?

O samej treści nie ma co się rozpisywać. Są morderstwa, jest podejrzany – dawna legenda „Solidarności”, jest kancelaria prawna, są prawnicy. A do tego zostaje wmieszany Kordian Oryński. Poza tym sporo wątku obyczajowego, czyli ciekawi znajdą odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Czy Chyłka urodzi? Chłopca, czy dziewczynkę? Jak mu/jej da na imię (bo chyba nie pasożyt)? Kto jest ojcem dziecka? Co z egzaminem Oryńskiego? Jak rozwinie się jego kariera? Czy to będzie ostatnia część cyklu, czy „never ending story”?

Porwało mnie? Nie porwało. Chyłka i jej nastawienie do stanu błogosławionego i macierzyństwa mocno działało mi na nerwy. Można jeden raz, dwa razy „rzucić” epitetem – przełknę – ale niemal non stop? Jak nie jedno popada w uzależnienie, to drugie – bohaterowie mają bardzo słaba psychikę. Przejadło mi się takie kreowanie postaci i ich przewidywalne, destrukcyjne zachowania.
Co do fabuły, to również coraz mniej mnie ciekawi, nie wyczekuję co będzie dalej. Może czas odstawić prawniczy duet na czytelniczą emeryturę?

Wielokrotnie pisałam, że nie wszystkie książki dobrze się słucha. Czy to z winy lektora, czy po prostu treści. Książki Remigiusza Mroza, w większości czytane przez Krzysztofa Gosztyłę, kolokwialnie pisząc, bardzo dobrze „wchodzą”. No właśnie, jednym uchem wchodzą, drugim wychodzą. Fabuła nie jest skomplikowana, nie ma wielu postaci, trudno się pogubić. Rozrywka na raz. Jeśli takiej chcecie, lubicie i potrzebujecie, to wybór jak najbardziej trafiony.

Ocena: 3,5/6

11 października 2017

"Całe życie" Robert Seethaler Prosta historia Anreasa Eggera

Tytuł: „Całe życie”
Autor: Robert Seethaler
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczył: Ewa Kochanowska
Forma książki: ebook


fot. Katarzyna Denisiuk


Mieć chatkę w górach, gdzie można odpocząć od zgiełku dnia, nie spieszyć się, przeżywać każdą godzinę tak jak się chce. Patrzeć przez okno na szczyty ośnieżonych gór. Karmić swoją duszę. Przy kubku parującej herbaty z miodem, pomarańczą i goździkami wspominać górskie wycieczki w towarzystwie spotkanego na szlaku Adreasa Eggera...

Chatki niestety nie mam, ale za to w pamięci wiele wspaniałych górskich wycieczek, z których każda była wyjątkowa, inna. Niejedna jeszcze przede mną – mam taką nadzieję. Może spotkam kiedyś „Andreasa”?

Robert Seethaler w „Całym życiu” zabrał mnie na krótką, ale jakże ciekawą podróż. Tak leniwie, prosto, szczerze opowiedział historię człowieka, który mieszkał w małej miejscowości, w sercu austriackich Alp. Nie szukał w życiu wrażeń. Pracował fizycznie nie po to, aby się wzbogacić, tylko w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb bytowych. Kochał spokój, życie bez fajerwerków i całego „dobra”, które daje nam cywilizacja.

Od człowieka można kupić godziny, można mu ukraść dni albo zrabować całe życie. Ale nikt nie może odebrać człowiekowi choćby jednej jedynej chwili.

Możecie wątpić w to, że książka o życiu, egzystencji samotnika może dostarczyć wielu emocji, szybszego bicia serca, wzruszeń, smutku, radości. Że coś tak prostego jest kompletne. Przyznaję, że ja też wątpiłam. Nie zawsze musi być więcej, bardziej, mocniej, dosadniej, szybciej, żeby odpłynąć na kilka godzin, a po przeczytaniu ostatniego słowa powiedzieć „jakie to było dobre!”. Szczerze polecam wszystkim, którzy chcą odciąć się na chwilę od kakofonii i wszystkich nieprzyjemnych i natrętnych bodźców, które nas codziennie bombardują i zrelaksować z bardzo dobrą książką.

PS Zdjęcie zrobiłam kilka miesięcy temu. Książka czekała na właściwy moment. Ja czekałam na właściwy moment. Zgrałyśmy się doskonale.

Ocena: 6/6

9 października 2017

"Moje śliczne" Karin Slaughter Dla osób o mocnych nerwach

Tytuł: „Moje śliczne”
Autor: Karin Slaughter
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Tłumaczył: Katarzyna Ciążyńska
Forma książki: ebook


fot. Katarzyna Denisiuk


Oddychaj. Wentyluj się. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech...
Nie, to nie były zajęcia fitness, na których twarz zmieniała kolor na buraczkowy w czasie trzymania pozycji deski, albo supermana, walcząc o kolejne sekundy, a tuż obok cudowna instruktorka nawoływaniami usiłowała sprawić, że nie padnę na matę bez życia.
To były czynności, odruchy, do których się mobilizowałam w czasie czytania książki Karin Slaughter „Moje śliczne”. Ufff, co to był za thriller! Zostałam połknięta, przeżuta i wypluta.

Trzy siostry: Julia, Claire i Lydia.
Dwadzieścia lat temu. Julia zniknęła bez śladu. Miała dziewiętnaście lat. To traumatyczne wydarzenie sprawiło, że rodzina się rozsypała. Ojciec popełnił samobójstwo. Lydia, nie mająca wsparcia od najbliższych pogubiła się i straciła kontakt z młodszą siostrą i matką.
Obecnie. Claire jest żoną bogacza. W ciemnym zaułku zostają napadnięci i Paul umiera od ciosu nożem. Wdowa natrafia na przerażający film, na którym młoda kobieta była torturowana, brutalnie zgwałcona, a na końcu zamordowana. Od razu rodzi się szereg pytań. Kogo jest to nagarnie? Co Paul ma z nim wspólnego? Skąd się wzięło w jego komputerze? A przede wszystkim kim jest dziewczyna i czy to mistrzowsko zagrana scena, czy też okrutna rzeczywistość? Lawina ruszyła. Na jaw wychodzą nowe fakty z życia Paula. Siostry, po latach rozłąki i wzajemnych animozji współpracują, aby dojść do prawdy. Robi się coraz bardziej strasznie, niebezpiecznie a macki zła zataczają coraz szersze kręgi.

Na ile znamy najbliższą nam osobę? Czy ma przed nami tajemnice? Czy możemy jej ufać? A może to doktor Jekyll i pan Hyde? Życie pisze scenariusze, czy też Hyde steruje nami jak kukiełką? Jakie są granice okrucieństwa i deprawacji?

Trzymająca w napięciu, zaskakująca, brutalna, obrzydliwa a przede wszystkim przerażająca. Jeśli jesteś gotowa/gotowy na krwawe sceny z potężnym ładunkiem emocjonalnym, to jest to książka idealna dla Ciebie. Jestem przekonana, że gdyby „Moje śliczne” były zekranizowane, to w wielu momentach zamykałabym oczy, serce pracowałoby na najwyższych obrotach, a osoba obok musiałaby mi przypominać o oddychaniu. To była podróż w „książkową energylandię”.

Ocena: 5/6

8 października 2017

"Zawsze jest przebaczenie" Anne B. Ragde "Freedom's just another word for nothing left to lose"

Tytuł: „Zawsze jest przebaczenie”
Autor: Anne B. Ragde
Wydawnictwo: Smak Słowa
Tłumaczył: Karolina Drozdowska, Ewa M. Bilińska
Forma książki: ebook


fot. Katarzyna Denisiuk


Kolejna po „Rdzy” Jakuba Małeckiego książka, na której premierę czekałam tej jesieni. Instynktownie czułam, że jeśli autorka utrzyma poziom z poprzednich trzech części, to będzie to bardzo dobre zwieńczenie sagi rodziny Neshov. Nie zawiodłam się. W ogóle.

Minęły cztery lata od ostatnich wydarzeń. W życiu bohaterów sporo się zmieniło. Erlendowi i Krumme powiększyła się rodzina. Margido uczy się jak prowadzić nowoczesny biznes, aby konkurencja go nie "zjadła". Torunn cały czas szuka szczęścia, tylko że sama nie wie u boku kogo i gdzie je może znaleźć. Neshov to, parafrazując słowa jednej z postaci, rodzina, która łagodnie mówiąc, wymyka się schematom.

Anne B. Ragde udowodniła, że potrafi stworzyć niepowtarzalny klimat, który charakteryzuje się surowością, prostą formą przekazu, przykuwającą uwagę, elektryzującą. Sprawia, że chcemy się zagłębić w Jej świat, uczestniczyć w życiu bohaterów i wyczekujemy opowieści o ich dalszych losach.
Poprzednie trzy części sagi, w moim odczuciu, były smutne, momentami melancholijne. Za to ostatnia część, tak jak sugeruje tytuł „Zawsze jest przebaczenie”, dała nadzieję na lepsze jutro, na lepsze życie, na dobrą przyszłość. Na dodatek te pozytywne, radosne chwile zostały napisane dokładnie w stylu Autorki – z umiarem, ze smakiem, bez fanfar i hurraoptymizmu. Czy saga mogłaby się zakończyć na części trzeciej? Uważam, że mogła. Jednak cieszę się, że Autorka zdecydowała się na napisanie jeszcze jednej książki z cyklu.

Saga rodziny Neshov zostanie za mną na dłużej, bo jest inna, klimatyczna, ze skandynawskim chłodem i oszczędnością wyrazu. Wydawałoby się, że niektóre wątki mogłyby być wydłużone, rozwinięte, bardziej dopracowane, ale … ja to kupuję. Mnie to ujęło. Bez wyjaśniania wszystkiego „do spodu”, czuję że jest miejsce na moją wyobraźnię, moje wyobrażenia o tym, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Jestem całkowicie zauroczona!

PS Pisząc o „Rakach pustelnikach” porównałam prozę Anne B. Ragde do sztuki współczesnej. W „Zawsze jest przebaczenie” o jednym z bohaterów Autorka pisze tak: „Kiedy o nim myślę, widzę przed sobą szary kwadrat”. Chyba nadajemy na podobnych falach.

Ocena: 5,5/6

6 października 2017

"Ludzie na drzewach" Hanya Yanagihara Naturalistycznie, szokująco i zaskakująco

Tytuł: „Ludzie na drzewach”
Autor: Hanya Yanagihara
Wydawnictwo: W.A.B., Biblioteka Akustyczna
Tłumaczył: Jolanta Kozak
Forma książki: audiobook; czyta Filip Kosior i Roch Siemianowski


fot. Katarzyna Denisiuk


Wiedziałam o premierze na polskim rynku wydawniczym nowej książki Hanyi Yanagihary. Wiedziałam również, że to książka zupełnie inna niż „Małe życie”, które zdobyło sobie wielką rzeszę zwolenników, ale też słyszałam głosy, że czytelnicy porzucali lekturę, bo była nudna. Należę do pierwszej grupy, jednak sięgnięcie po „Ludzi na drzewach” w formie audiobooka było tylko i wyłącznie impulsem. Co mogę powiedzieć? To był strzał w 10!

Książkę przeczytały dwa świetne głosy, panowie Roch Siemianowski i Filip Kosior. Tego drugiego bardzo dobrze pamiętam, kiedy to przyprawiał mnie o ciarki czytając książki Maxima Chattama. W mocnych, brutalnych, bezwzględnych i brudnych fragmentach sprawdził się kapitalnie, natomiast w długich opisach flory i fauny „widziałabym” kojący głos Krystyny Czubówny, która w dzieciństwie towarzyszyła mi przy oglądaniu programów przyrodniczych. Oj, mam sentyment :-)

Norton Perina, amerykański lekarz, dostaje propozycję wyjazdu na niewielką wyspę w Mikronezji, w celu zbadania plemienia Ivu'ivu. Jego dokonana są na tyle nowatorskie i znamienne dla świata nauki, że zostaje uhonorowany nagrodą Nobla.
Historia Yanagihary, to nie tylko piękna opowieść o nieznanych lądach, niecodziennej i egzotycznej przyrodzie, ale przede wszystkim o ludziach. Ludziach tam żyjących jak i tych z cywilizowanych krajów, którzy bezpardonowo wdzierają się w świat plemienia, ingerują i zmieniają na zawsze ich życie. Od razu rodzi się pytanie – kto daje prawo do takich działań? Dlaczego jeden człowiek jest ważniejszy od drugiego?
A sam Norton Perina? Człowiek zagadka... Nic nie zdradzę, ale gwarantuję, że będziecie zszokowani i wstrząśnięci. Zakończenie książki, to istne trzęsienie ziemi!
Książka przyprawiała o zachwyt, wzbudzała ciekawość, ale również zniesmaczała i obrzydzała. Naprawdę cały wachlarz doznań gwarantowany.

Ludzie na drzewach” była debiutancką książką autorki, którą pisała – uwaga – 18 lat! Nie wiem jak wyglądał proces zbierania materiałów i tworzenia tak niesamowicie drobiazgowej historii, ale wszystko wspaniale się poskładało i zostało doprawione takimi smaczkami, że powstało kompletne danie, którego smak na długo zostaje w pamięci. A doskonała praca lektorów sprawiła, że było to kilkanaście pasjonujących godzin.

Ocena: 5,5/6

2 października 2017

"Rdza" Jakub Małecki Kalejdoskop wrażeń

Tytuł: „Rdza”
Autor: Jakub Małecki
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Forma książki: ebook


Na Malinowskiej Skale. Beskid Śląski
fot. Katarzyna Denisiuk


Długo myślałam co napisać o „Rdzy”, co napisać o Autorze, żeby było mądrze, z polotem, ciekawie, zachęcająco, bo na taką opinię (z mojej strony) i recenzje (ze strony recenzentów) twórczość Pana Jakuba Małeckiego zasługuje.
I w takich chwilach może przyda się wykształcenie (ekonomiczne), które z literaturą piękną nie ma nic wspólnego? I będzie „po mojemu” :-) O!

Przeprowadziłam analizę SWOT. S jak Strengths – mocne strony, W jak Weaknesses – słabe strony, O jak Opportunities – szanse i T jak Threats – zagrożenia.

S – charakterystyczne snucie opowieści, proste, zwyczaje historie o ludziach, które wydają się być tak realne, rzeczywiste i na długo zapadają w pamięć, niepowtarzalny klimat, niewidzialny, wysublimowany dialog z czytelnikiem, który sprawia, że słowa Autora docierają do samych trzewi i książki czyta się całym sobą;
W – cóż, ja ich nie dostrzegam;
O – ze względu na młody wiek Autora, niesamowite wyczucie, wrażliwość i ogromny talent, które potwierdził w swoich poprzednich książkach (czytałam „Dygot” oraz „Ślady” i przyznaję, że były rewelacyjne) ma szansę zawojować polski rynek wydawniczy i zyskać bardzo duże grono wiernych czytelników;
T – tak wiele pozytywnych opinii może sprawić, że „woda sodowa” uderzy Autorowi do głowy i zacznie „gwiazdorzyć”. Nie, to niemożliwe! Tzn. ja sobie takiej sytuacji kompletnie wyobrazić nie potrafię, gdyż Autor jawi się jako bardzo skromny człowiek nie do końca świadomy swojego talentu i oddziaływania Jego książek na czytelników.

Rdza” ma wszystkie mocne strony, o których napisałam powyżej. Prosta, ale niebanalna historia o przyjaźni, o rodzinie, o wyborach, które potrafią zmienić całe życie. Jest Szymek, jest Tośka. Życie jednego ma wpływ na życie drugiego. Ich losy się przeplatają, wpływają na siebie. Dwutorowe („kiedyś i dziś”) poprowadzenie opowieści sprawia, że „Rdzę” czyta się z jeszcze większym zainteresowaniem, dodatkowo zmuszając czytelnika do chwili refleksji po każdym rozdziale. Niesamowitym jest jak wyobraźnia Autora potrafi z tak swojskiej historii stworzyć wielobarwny, urzekający kalejdoskop wrażeń.

Coś mi się wydaje, że papierowe wydanie „Rdzy”, „Śladów” i „Dygotu” zagości na stałe na moim regale. A jakby tak jeszcze były z autografem... (Jakub Małecki będzie na 21. Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie!).

Polecam z czystym sumieniem!

Ocena: 6/6

Podsumowanie września

Co miesiąc dziwię się, że ten czas tak szybko leci...

Wrzesień zakończył się czytelniczą jedenastką. Ponownie dominowały sagi. Ba! Totalnie zawładnęły ubiegłym miesiącem! 





  • Zakończyłam zaplanowane Kroniki rodziny Cliftonów Jeffrey'a Archera. Ostatnia, najnowsza część cyklu czeka w kolejce. Co tu dużo pisać - uwielbiam Archera.
  • Przeczytałam trzy części Sagi rodziny Neshov Anne B. Ragde. Ostatnia, najnowsza już do mnie woła ;-) DOSKONAŁY cykl.
  • Kontynuacją cyklu był również "Mężczyzna, który gonił swój cień". To piąta część cyklu Millennium i niestety rozczarowująca.
  • Również "Deniwelacja" Remigiusza Mroza, to kolejna, czwarta już części z cyklu z komisarzem Forstem. Cóż, szału nie było.
  • "Nina" Nina Majewska-Brown czwarta część cyklu Nina Brown, byłaby niezła, ale ... na wakacje. W jesieni średnio się sprawdziła.
  • Rozpoczęłam przygodę z Nelle Neuhaus jej "Niewinną". Co prawda dwie książki Jej autorstwa już przeczytałam. Tak mi się spodobały, że zdecydowałam zacząć serię od początku. Dobre to było!
  • Pierwsze spotkanie miałyśmy z K.C. Hiddenstorm (polska autorka pisząca pod pseudonimem). "Po złej stronie lustra" mnie zaskoczyło. Naprawdę niezła fantasy.

Top 3 wybierać nie będę, bo na szczególne wyróżnienie zasługują całe sagi, czyli Anne B. Ragde i Archer rządzą!

Do następnego!


1 października 2017

"Nina" Nina Majewska-Brown Czwarta część z cyklu Nina Brown nie wpasowała się w mój nastrój

Tytuł: „Nina”
Autor: Nina Majewska-Brown
Wydawnictwo: Rebis
Forma książki: papierowa


fot. Katarzyna Denisiuk


Nie miałam teraz w planach czytania „Niny” Niny Majewskiej-Brown - czwartej części cyklu Nina Brown. Owszem, wpisana była na stosik książek „do przeczytania”, bo poprzednie trzy części („Wakacje”, „Zwyczajny dzień”, „Jak się nie zakochać”) dostarczyły mi fajnej rozrywki, dobrze się przy nich bawiłam. Mama wypożyczyła z biblioteki i powiedziała: „Szybko się czyta. Wczoraj zaczęłam, dzisiaj skończyłam. Dobra”. Pomyślałam, skoro tak, to nie wstrzymam na długo „upraszających się” o uwagę planowanych książek.
I ... to był błąd. Uwaga! Nie dlatego, że to była zła książka, że poszło coś nie tak i po dobrych poprzednich częściach, ta od nich odstawała. Nie, nie, nie! Po prostu nie wpasowała się w nastrój, porę roku i temperaturę za oknem. A sami wiecie jak ta „otoczka” potrafi wpłynąć na czytaną przez nas książkę.

Nina jest matką, prowadzi dom, restaurację, wychowuje dzieci i układa sobie życie z nowym mężczyzną. Wszystko teoretycznie powinno się kleić, w miarę dobrze funkcjonować, normalnie, ale … normalnym nie jest. Bo czy można funkcjonować zachowując zdrowe zmysły, gdy non stop Ktoś dorzuca swoje trzy grosze, a nawet setki, tysiące groszy do worka pt.: „życie Niny” i wchodzi z brudnymi buciorami do w miarę uporządkowanego domu?

Z jednej strony dałabym jej medal za cierpliwość, stalowe nerwy, empatię, a po minucie zabrałabym go jej za to, że była tak mało asertywna i dała sobie wchodzić wszystkim naokoło na głowę. Nie mogę napisać, że takich „Nin” na świecie nie ma. Tego przecież nie wiem, a poza tym nie jest to reportaż, literatura faktu, tylko fikcja literacka.

Wracając do tego co napisałam na wstępie. Gdyby „Nina” wpadła mi w ręce na wakacjach, w czasie błogiego lenistwa i czystego relaksu, mój odbiór byłby o wiele lepszy, książkę oceniłabym wyżej. A tak? Humor był i owszem, ale nie potrafiłam odebrać historii z przymrużeniem oka i tak na luzie. Wyszło trochę naiwnie.
Chcę jednak podkreślić i podsumować - jeśli ktoś z Was szuka bardzo lekkiej książki, takiej do przeczytania „na raz”, „Nina” i pozostałe z serii będą ideale. I te okładki. Prawda, że świetne?

Ocena: 3,5/6