Tytuł: „Radiota, czyli skąd się biorą Niedźwiedzie”
Autor: Marek Niedźwiecki
Wydawnictwo: Wielka Litera
Forma książki: audiobook; czyta Marek Niedźwiecki
Gatunek: biografia, autobiografia
fot. Radek Denisiuk |
Kto
NIE zna Marka Niedźwieckiego? Gdyby przeprowadzić ankietę wśród
radiowych słuchaczy w wieku (40+), myślę, że takich osób byłoby
bardzo, bardzo mało. Wśród młodszych, odsetek może być większy,
ale chyba w niewielkim stopniu.
”Radiota,
czyli skąd się biorą Niedźwiedzie”, to kolejna w dorobku
pisarskim książka Pana Marka. Czas spędzony z audiobookiem, to
była dla mnie potrójna radość! Przede wszystkim przyjemność
słuchania głosu Niedźwiedzia przez 3 godziny i 51 minut. Radiowy
głos? Tak, to głos Niedźwieckiego. Nie zawsze książki czytane
przez samych autorów są przyjemne w odbiorze (można się pokusić
o stwierdzenie, że rzadko), ale w przypadku lektor-radiowiec, nie
mogło być inaczej. To było to!
Marek
Niedźwiecki w swojej książce opowiada o czasach młodości w
Szadku, o kompleksach, o spełnianiu swoich marzeń, czyli pracy w
radiu, o życiowych wyborach, o podróżach do ukochanej Australii, o
muzyce. Tak, muzyka i Niedźwiecki, to jedno. Słychać to niemal w
każdej minucie książki.
Pan
Marek wspomina okres, kiedy to korespondował z rówieśnikami z
zagranicy. Za moich czasów już tego nie było, ale za to
wysyłaliśmy kartki do zagranicznych firm, z prośbą o naklejki i
foldery. Oczywiście po angielsku, którego ni w ząb nie rozumiałam
(nawet nie wiem kto był twórcą takiej notki) i pamiętam, że był
zwrot „very much”, który czytałam tak jak było napisane ;-).
Ja
również marzyłam o pierwszych jeansach, o sportowych butach (tak,
rodzice w końcu zdobyli i … były za małe. Nie przyznałam się,
bo były takie piękne – jak na tamten czas ;-))
To
jest właśnie druga radość z wysłuchania książki Pana Marka –
wspomnień czar.
A
trzecia radość, jaką dostałam w pakiecie? Do opinii o książce
zawsze dołączam zdjęcie. Czasami jest tematyczne, mocno związane
z fabułą, innym razem jest tylko okładka książki i jakieś tło.
Do tej książki MUSIAŁY być winyle i kasety. Dlatego pobuszowałam
w starych zbiorach mojego Taty. Ależ to było rewelacyjne! Znalazłam
płyty z muzyką, na której się wychowałam. Odkurzyłam też swoje
stare kasety, z którymi dorastałam. Tak, ta książka wywołała
uśmiech na twarzy i takie ciepłe i miłe sercu uczucie.
„Radiota”
nastroił mnie bardzo pozytywnie. Sprawił, że nie dość, że
poznałam przesympatycznego człowieka, który potrafi świetnie
opowiadać, to cofnęłam się w czasie i powspominałam
niezapomniane chwile z mojego życia. Rewelacyjnie bawiłam się przy
tej książce. Serdecznie polecam!
PS
Zastanawiam się gdzie „posiałam” zdjęcie z Markiem Sierockim
(tak, to nie błąd, nie Niedźwiecki) z czasów liceum, z Rogoźna
Wielkopolskiego, gdzie „wylądowałam” z licealną drużyną
siatkówki i gdzie występował zespół Bayer Full, którego
ówcześnie mało kto znał? (pierwszy i ostatni raz bawiłam się na
koncercie disco polo!). Ach, wspomnień czar...
PS2
Przepraszam Was, jeśli wyszło zbyt sentymentalnie, ale właśnie takie
pokłady emocji Marek Niedźwiecki we mnie wywołał.
Ocena:
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz