Tytuł: „Sześć Cztery”
Autor: Hideo Yokoyama
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tłumaczył: Łukasz Małecki
Forma książki: papierowa
Gatunek: thriller/kryminał
fot. Katarzyna Denisiuk |
„Japońskie
Millenium – 1 000 000 egzemplarzy sprzedanych w ciągu
zaledwie 6 dni”.
Czytając TAKIE zdanie niemal od razu zapragnęłam
przeczytać książkę Hideo Yokoyamy. Z prostej przyczyny -
„Millenium” było rewelacyjne, pochłonęło mnie bez reszty i po
przeczytaniu marzyło mi się jeszcze kiedyś przeczytać powieść w
tym stylu. Patrzę – jest! To będzie to! To musi być to! I …
nie było. I na dodatek nie zgadzam się z blurbem napisanym przez
Wojciecha Chmielarza, którego twórczość bardzo lubię i cenię. A
napisał tak: „Sześć Cztery to policyjna Gra o tron
w japońskim wydaniu. Mocna, błyskotliwa i trzymająca w napięciu
powieść. Wielkie kryminalne odkrycie. Dowód na to, że w tym
gatunku ciągle można napisać coś świeżego i zaskakującego.”
Panie Wojtku, niech Pan nie idzie w tę stronę i nie inspiruje się
tą powieścią!
Ale,
ale, od razu napiszę, żeby nie było niedomówień – to nie jest
zła książka, jednak jest jedna rzecz, która mi się nie podobała,
zaważyła na odczuciach i końcowej ocenie. Objętość. Nie boję
się literackich cegieł, niejedną przeczytałam i wiem, że 1000
stron może przykuć uwagę, może się nie dłużyć, może trzymać
poziom. W „Sześć Cztery” tego nie było. Gdyby tak odchudzić
fabułę o jedną trzecią, to myślę, że wyszłoby jej na dobre
(liczba stron - 749).
Główny
wątek powieści – przynajmniej takim powinien być – to sprawa o
kryptonimie Sześć Cztery, dotycząca zaginięcia siedmioletniej
dziewczynki, która miała miejsce w 1989 roku. Policja poniosła
wtedy klęskę, gdyż dziecko nie zostało odnalezione żywe. Z
końcem 2002 roku zaginęła nastolatka, córka policjanta.
Poszukiwania zmuszają do odkurzenia spawy z przeszłości. Na jaw
wychodzą nowe wątki i tropy, zgrabnie się ze sobą splatające, by
w finale zaskoczyć czytelnika.
I
ten wątek, naprawdę bardzo ciekawie zaaranżowany i poprowadzony,
był bardzo udany i zasługuje na poklask. Niestety został on
przytłoczony przez setki stron dywagacji, roztrząsań, wojenek
pomiędzy Biurem Prasowym a dziennikarzami, przypominających tygiel,
w którym cały czas się kotłuje i wrze.
Książka
napisana jest plastycznym językiem i pomimo swej objętości, czyta
się ją szybko. Mnogość postaci i bohaterów o egzotycznych dla
naszej kultury i regionu imionach i nazwiskach w początkowym etapie
może przyprawić o lekki zawrót głowy. Bez obaw – na skrzydełku
książki znajduje się ściągawka, a poza tym, z czasem, o dziwo,
zapadają w pamięć.
„Sześć
Cztery” zapowiadało się świetnie, fabuła była przynajmniej
częściowo bardzo ciekawa, zakończenie w pewnym stopniu
zrekompensowało dłużyzny, jednak patrząc całościowo, to
książka, która bardzo mnie rozczarowała.
Ocena:
3,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz