W portalu mamo pracuj ukazał się artykuł mojego autorstwa pt. "10 książek, które warto spakować do plecaka". Link do artykułu znajduje się tutaj.
Uwierzcie mi, że było bardzo trudno wybrać tylko dziesięć. Jednak "jak mus, to mus" i powstała taka oto lista tytułów, które nie są wydawniczymi nowościami (o takich jeszcze Wam napiszę).
O wrażeniach z ich lektury możecie przeczytać na blogu, a w artykule tylko sygnalizuję z czym możecie się spotkać czytając daną książkę.
Ciekawa jestem Waszej opinii. Zgadzacie się ze mną? Co wyrzucilibyście z listy, a co dodali?
Zacznę
od klasyki, książek z regału naszych rodziców, które są
ponadczasowe. Są to powieści dwóch amerykańskich pisarzy: „Na
wchód od Edenu” Johna Steinbecka (laureata Nagrody Pulitzera
oraz literackiej Nagrody Nobla) oraz „Król szczurów”
Jamesa Clavella (jednego z najpoczytniejszych amerykańskich
autorów). Przyznam się Wam, że obydwie przeczytałam dopiero w
czerwcu tego roku i uważam, że są wspaniałymi książkami, bardzo
wartościowymi i które postawiają czytelnika pełnego cudnych
wrażeń i emocji.
Kolejną
propozycją jest książka mojego ulubionego katalońskiego pisarza
Jaume Cabré „Wyznaję”,
napisana
pięknym stylem i językiem. To ten rodzaj literatury, który
pochłania, przenika każdą cząstkę nas samych. Jest to powieść,
która sprawiła, że cokolwiek ten Autor napisze, ja po to sięgnę.
To teraz zatrzymajmy się na
chwilę w Polsce. Bardzo lubię i cenię polskich pisarzy, którzy
akcję, tło swojej powieści osadzają w naszym kraju, w znanych mi
miastach, miasteczkach, rejonach.
„Po
trochu”
Weroniki Gogoli wprawia w melancholijny nastrój. To książka
zwyczajna
i niezwykła. Jest niespieszna, sielska, ciepła, radosna, bliska
sercu.
Zaś „Lata
powyżej zera”
Anny Cieplak to
jedna z książek, która mnie zaskoczyła. Pomimo tego, że autorka
opowiada historie ludzi młodych, dorastających i dojrzewających w
konkretnym czasie, w okresie znaczących zmian dokonujących się w
naszym kraju, to przedstawia je w tak ciekawy i nieoczywisty sposób,
że ja, „będąca starszym rocznikiem” niż bohaterowie książki,
czytałam ją z wielkim zainteresowaniem i uczuciem nostalgii.
Na
polskim rynku mamy bardzo wielu autorów piszących kryminały. Moja
lista pt.: „polecam” jest długa, ale dzisiaj rekomenduję dwóch,
a raczej trzech. Pierwszym z nich jest Krzysztof Bochus, który w
swoich powieściach zabiera nas w podróż w przeszłość, na północ
Polski. Jego kryminały retro nie dadzą się nudzić. Pierwszym z
serii jest „Czarny
manuskrypt”,
kolejno „Martwy błękit” i „Szkarłatna głębia”.
Świetne
etnokryminały pisze małżeństwo Małgorzata i Michał Kuźmińscy.
Akcja każdej z tych książek toczy się w innym rajenie Polski
południowej. Na początek polecam „Ślebodę”
rozgrywającą
się na współczesnym Podhalu, z tajemnicą
sięgającą mrocznych i niechlubnych kart historii. Kolejno ukazały
się „Pionek” oraz „Kamień”.
Ostatni
polski akcent, to literatura faktu. Z tego gatunku polecam „Wszystkie
dzieci Louisa”
Kamila Bałuka, bo reportaże
są ważne, bo karmią nas wiedzą, otwierają oczy na wiele spraw,
uświadamiają i często szokują. Książka Bałuka poruszyła,
wzbudza szereg pytań i zmusza do przemyśleń.
Na
koniec polecam dopakować jeszcze dwie książki. Pierwsza z nich
wyszła spod pióra mistrza literatury grozy Stephena Kinga,
niebędąca flagową powieścią tego gatunku. To „Dolores
Claiborne”,
która czyta się praktycznie sama. Nie ma się co dziwić, skoro
King znany jest z umiejętności pisania w sposób niezmiernie lekki
i plastyczny. Pomimo nielekkiego tematu, książka jest doskonała na
wakacje.
Druga
i ostatnia na dzisiejszej liście to książka, która bardzo mnie
zaskoczyła. „Historia
pszczół”
norweskiej pisarki Mai Lunde, otwierająca cykl „kwartet
klimatyczny”. Pochłaniają czytelnika trzy światy, trzy historie,
trzy wydawałoby się zupełnie niezwiązane ze sobą wątki. To
słodko-gorzka powieść, która porywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz