10 lipca 2018

"444" Maciej Siembieda Niesamowita podróż w czasie i przestrzeni śladami tajemniczego obrazu Jana Matejki

Tytuł: „444”
Autor: Maciej Siembieda
Wydawnictwo: Wielka Litera
Forma książki: ebook
Gatunek: sensacja/thriller
Seria: Jakub Kania (1)

fot. Katarzyna Denisiuk

Do sięgnięcia po książkę Macieja Siembiedy skłoniły mnie pozytywne recenzje, ale szalę przeważyło coś po trosze związanego z literaturą, ale jednak innego. Były to sympatia, szacunek, wzajemne uznanie i wsparcie panów Siembiedy i Bochusa, które zaobserwowałam w mediach społecznościowych, i które bardzo mnie ujęły. Twórczość Krzysztofa Bochusa znam i cenię, a dodając do tego to o czym wspomniałam, otrzymałam dosyć oczywistą odpowiedź – kolejną książką, którą będę czytała będzie „444”.

Te zawiłe wywody opisane powyżej, to nic w porównaniu z tym co zaserwował nam autor w swojej powieści. Chylę czoła przed ogromem pracy jaka została włożona w napisanie tak złożonej i wielowarstwowej fabuły. Mnogość postaci, wątków, czasów akcji może przyprawić o zawrót głowy, ale na pomoc przychodzi "ściąga" umieszczona na końcu książki, dzięki której możemy odnaleźć się w gąszczu bohaterów powieści (tak, ebookowicze, miejcie to na uwadze, bo ja to udogodnienie „odkryłam” po skończeniu książki, czyli da się i bez niej nie zgubić). Poza tym fabuła została tak umiejętnie skonstruowana, że przy minimum skupienia wszystko zgrabnie układa się w całość. Ach i co ważne, przez 560 stron cały czas coś się dzieje, coś ważnego, mającego znaczenie i wpływ na kolejne puzzle lejtmotivu, czyli nie ma nudy! Pamiętacie szkolne lektury, gdzie „wycinało się” nużące opisy przyrody? W „444” takiej sytuacji nie doświadczycie.

Nie sposób książki Siembiedy nie próbować zestawiać z książkami Dana Browna, choć porównań nie lubię i ich unikam. Z prostej przyczyny – w „444” głównym rekwizytem jest obraz, który został namalowany w 1881 roku przez Jana Matejkę pod tytułem „Chrzest Warneńczyka”. Przepowiednia w nim ukryta może odmienić losy świata. Obraz ten, który w przeszłości wielokrotnie zmieniał właściciela, zaginął. W czasach współczesnych jego losy bada prokurator IPN Jakub Kania. W czasie poszukiwań odkrywa, że sam obraz ściśle wiąże się z tak zwaną przepowiednią abry głoszącą, że co 444 lata począwszy od 1000 roku, jeden wybraniec zyska szansę pojednania świata chrześcijańskiego z islamskim. Od tego momentu niejedno niebezpieczeństwo będzie czyhało na prokuratora Kanię.

Dałam się porwać, oj dałam, kunsztowi pisarskiemu autora – przez powieść się po prostu płynie. Poza tym niesamowitą wiedzą i umiejętnościami jej przełożenia na ciekawą fabułę – gdzież nas Siembieda nie zabrał? Z kim pozwolił nam obcować? Jakie miejsca, dwory, pola bitew, nawet przestrzeń kosmiczną odkrywaliśmy? Kupił mnie również humorem i niezwykłą organizacją pracy mającą przełożenie na efekt końcowy. Tak, „444” po skończonej lekturze jawi mi się jako ogromna walizka, obok której na początku leżała sterta niezbędnych rzeczy do zapakowania, wydawałoby się przekraczająca swoją objętością możliwości walizki, a zmyślny architekt tak to wszystko ogarnął, poukładał, zaaranżował, że nie dość, że wszystko się zmieściło (nie trzeba było nic odkładać ani dopychać kolanem), to jeszcze nic się nie zmięło i nie wylało. Wszystko wyszło idealnie.

W „444” Maciej Siembieda zdradził początek fabuły kolejnej swojej książki mającej tytuł „Miejsce i imię”. Chyba nie wątpicie, że po nią sięgnę? A „444” bardzo polecam wszystkim tym, którzy lubią kawał dobrej historii z podróżami w czasie i … przestrzeni.

Ocena: 5,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz