Tytuł: „Porzuć swój strach”
Autor: Rober Małecki
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Forma książki: papierowa, dostępna również jako ebook
fot. Radek Denisiuk |
„Porzuć
swój strach” miałam w planach, ale przyznam, że raczej
odległych. Co sprawiło, że musiałam przeczytać już, zaraz, na
wczoraj? Mój mąż, który sięgnął po pierwszą książkę z
cyklu pt.: „Najgorsze dopiero nadejdzie” i natychmiast niemal
połknął kolejną, czyli właśnie „Porzuć swój strach”. Nie
byłoby w tym nic nadzwyczajnego, jednak książkoholikiem w naszej
rodzinie jestem ja, a Radek czyta książki branżowe, natomiast
wszystkie inne szalenie rzadko. Aha, i od razu zapytał, czy Robert
Małecki coś jeszcze napisał? ;-) Jak widzicie nie miałam wyjścia
i musiałam się dowiedzieć co wprawiło Go w zachwyt i takie
kompulsywne działanie.
Marka
Benera już znamy. Obecnie szefuje w redakcji tygodnika „Echo
Torunia”. Podejmuje się karkołomnego zadania, odnalezienia
zaginionej maturzystki, córki miejscowego przedsiębiorcy z branży
informatycznej Krzysztofa Żelaznego. Coś co na pozór wydawało się
proste, łatwe i przyjemne, okazuje się skomplikowane i splątane
jak żeglarski węzeł lub słuchawki douszne wyciągnięte z
kieszeni.
Aldona
Terlecka, redakcyjna koleżanka i prawa ręka Benera, równolegle
pracuje nad inną, ciekawą, ale i niebezpieczną sprawą, która
mogłaby się stać trampoliną w jej dalszej karierze.
Czy
te dwie ścieżki skrzyżują się? A może będą miały wspólny
mianownik? Czy uda się odnaleźć dziewczynę? I przede wszystkim
czy śledztwa redaktorów dadzą odpowiedź na pytanie „gdzie jest
Agata?”, żona Marka Benera, która zaginęła kilka lat temu.
„Porzuć
swój strach” czyta się znakomicie. Tu nie ma ani chwili na nudę,
ziewanie, ospałe drapanie się po głowie. Tu cały czas coś się
dzieje, pojawiają się nowe informacje, z zapartym tchem śledzimy
losy bohaterów. Do końca nie wiadomo co, jak i dlaczego.
Nieraz
uśmiechnęłam się pod nosem, co stanowi dla mnie wartość dodaną
książki. Pierwszą część oceniłam na szkolną czwórkę, bo
było dobrze, drugiej wystawiam piątkę, chociaż waham się, czy
jednak nie zmienić na +5.
I
jeszcze taka dygresja na koniec. Przy okazji książek Roberta
Małeckiego, które stoją na naszym regale z książkami (wygrałam
je w konkursie!), uświadomiłam sobie jaka jest przewaga książek
konwencjonalnych, wydanych w formie papierowej od ebooków, które
uwielbiam i nadal będę czytała w hurtowych ilościach. Otóż,
książki te mogą wabić i kusić potencjalnego czytelnika, np.
piękną albo oryginalną (jedno z drugim nie wyklucza się) okładką.
Można sięgnąć, przeczytać opis, rekomendację (fachowo nazywaną
blurbem) i zagłębić się w lekturze. Tak właśnie było w
przypadku Radka. Był i przepadł :-)
Ocena:
5,5/6 Ocena Radka: 6/6 :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz