6 listopada 2017

"Grzech" Max Czornyj Diaboliczny debiut polskiego pisarza

Tytuł: „Grzech”
Autor: Max Czornyj
Wydawnictwo: Filia
Forma książki: audiobook; czyta Robert Jarociński


Książkę papierową użyczyła mi moja Mama :-)
fot. Radek Denisiuk


Polski Chris Carter, mówili. Jest strasznie, mówili. Wbija w fotel, mówili. Świetny debiut, mówili. I z tym wszystkim się zgodzę, ale … nie w stu procentach.

Zima, niespełna kilka dni do Bożego Narodzenia. W Lublinie giną kobiety. Ich ciała zostały brutalnie pokiereszowane. Sprawę zabójstw dostaje na biurko komisarz Eryk Deryło i razem z podległymi mu funkcjonariuszami starają się rozwikłać kryminalną zagadkę. Tropy nie są jasne, plączą się. Tak naprawdę nic nie jest oczywiste. I zamiast być coraz lepiej, jest coraz gorzej. Jedno jest pewne, zapłatą za grzech jest śmierć.”

Debiut Maxa Czornyja jest naprawdę udany. Dla lubiących mocne, mroczne thrillery, to gratka. Jeśli jest w wykonaniu „naszego człowieka” (czytaj: polskiego pisarza), to tym bardziej przyciąga i zachęca do przeczytania – przynajmniej mnie, bo uwielbiam odkrywać, doceniać i chwalić naszych rodzimych pisarzy. A porównanie do Cartera jest faktycznie celne. Do tego duetu dorzuciłabym jeszcze diaboliczne historie Maxime Chattama i powstaje trio z piekła rodem ;-)

Było bardzo mocno. Miejsca morderstw ociekały krwią, strachem i bezwzględnością. Niemal na każdym kroku oczami wyobraźni widziałam tabliczkę „wchodzisz na własną odpowiedzialność.” I wchodziłam. I dawałam się wciągać w coraz to bardziej pokrętne i szalone działania chorego umysłu.
Było elektryzująco. Książka wciągała jak bagno, bo została bardzo sprawnie napisana i chciało się szybko, „na już” poznać rozwiązanie zagadki.
Książkę wysłuchałam – w świetnej, oddającej ducha thrillera interpretacji Roberta Jarocińskiego i jestem przekonana, że w wersji papierowej bądź elektronicznej można pochłonąć „na raz” (oczywiście, mając kilka wolnych godzin na lekturę).

Myślę, że autor mógł lepiej przedstawić tło, czyli miasto, okolice, gdzie grasował morderca. Bo choć wiemy, że miejscem akcji był Lublin, to nie poczułam, że chodzę jego ulicami i zaglądam w jego zakamarki. Akcja mogłaby być osadzona w każdym jednym mieście na świecie. Może lublinianie poczuli klimat miasta?

Był klimat grozy, była akcja, było napięcie i zagadka. Czegoś mi zabrakło w tych obszarach „około zbrodniczych”, były zbyt płytkie, ot takie do ud, a ja chciałabym po szyję. Myślę jednak, że z takiego debiutu, tak odbieranego, każdy pisarz byłby bardzo zadowolony. Zakończenie sprawia, że czekamy na dalszy ciąg i na pewno z chęcią po niego sięgnę, nawet po to, żeby się przekonać, czy autor nadal potrafi mnie zaciekawić i pokazać coś więcej. Liczę na jeszcze lepszą kontynuację!

Ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz