Tytuł: „Labirynt duchów”
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: Muza
Tłumaczył: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas
Forma książki: ebook
fot. Radek Denisiuk |
Zazdroszczę
wszystkim tym, którzy nie znają cyklu „Cmentarz Zapomnianych
Książek”, zostali zachęceni do jego przeczytania i mogą
zanurzyć się na kilkadziesiąt godzin w świat osnutej mgłą
Barcelony i podążać krętymi ścieżkami labiryntu książek.
„Labirynt
duchów” jest czwartą, ostatnią częścią cyklu. To jedna z
książek, na której premierę tej jesieni nie mogłam się
doczekać. To była, jak zawsze u Zafóna, niezwykła podróż.
Podróż po labiryncie wątków i podróż w czasie pozwoliła na
rozwiązanie wielu zagadek i pokazanie prawdy. Zakończenie książki,
to już wisienka „zafonowym” na torcie.
Czwarta
część, rozmiarów chorobliwie kolosalnych, doprowadzi nas w końcu
do samego serca tajemnicy, a przewodnikiem będzie mój ulubiony
czarny anioł, Alicja Gris. Na kartach sagi pojawią się bohaterowie
i czarne charaktery oraz tysiące tuneli, dzięki którym czytelnik
będzie mógł zbadać kalejdoskopową intrygę, podobną do tej
fatamorgany perspektyw, która olśniła mnie tamtego dnia, gdy
ojciec zaprowadził mnie na Cmentarz Zapomnianych Książek.
Alicja
Gris, to bezkompromisowa, bardzo skuteczna w swych działaniach
agentka, która ma do rozwiązania ostatnią w swojej karierze
zagadkę zaginięcia Ministra Kultury Mauricia Vallsa. Alicja jest
niezwykła, bo niezwykła jest jej historia. Z kapitanem policji,
partnerem Alicji przydzielonym do tego śledztwa, odnajdują
niezwykle cenny egzemplarz książki. Trop prowadzi do znanej nam z
poprzednich części cyklu rodzinnej księgarni Sempere&Synowie.
Tutaj ponownie spotykamy się z Danielem i jego rodziną oraz
Ferminem Romero de Torres.
Pamiętacie
Fermina z poprzednich części? Również w „Labiryncie duchów”
nie zawodzi. Jego przemyślenia i wyrażane opinie są niesamowicie
celne i często wywołujące salwę śmiechu. To taki diamencik w
gąszczu osobowości.
Za
młodu sądziłem, że aby żeglować po świecie, wystarczy opanować
dobrze trzy umiejętności. Raz: zawiązywać sznurowadła. Dwa:
rozebrać kobietę z rozmysłem. I trzy: czytać po to, by każdego
dnia rozkoszować się kilkoma stroniczkami napisanymi przenikliwie i
składnie.
Książki
Zafona są, nie boję się użyć tego słowa, magiczne. Autor
stworzył niepowtarzalny klimat, bardzo charakterystyczny, który
porywa, wsysa i daje chwile zapomnienia. Z Zafónem
możemy wędrować po uliczkach Barcelony, rozkoszować się
otaczającymi nas widokami, zaglądać w zaułki, wchodzić w znane
tylko nam korytarze i tunele. A wszystko to z książkami w tle.
Cudownymi woluminami z zamkniętymi w nich opowieściami, historiami,
radościami i dramatami.
Odchodziła
z niego plątanina dróżek wiodących pomiędzy podwórkami do
jednego z takich mrocznych zaułków, jakie znaleźć można tylko w
starej Barcelonie, wąskich i ciemnych niczym szparka między
pośladkami seminarzysty.
Będzie
mi brakowało tych wszystkich doznań. Żałuję, że cykl dobiegł
końca. Serdecznie go wszystkim polecam!
Takie
są korzyści płynące z oczytania: człowiek zna już wszystkie
wiersze i fortele losu.
PS W cyklu pojawiły się "Cień wiatru", "Gra anioła", "Więzień nieba".
PS W cyklu pojawiły się "Cień wiatru", "Gra anioła", "Więzień nieba".
Ocena:
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz