Tytuł: „Ludzie na drzewach”
Autor: Hanya Yanagihara
Wydawnictwo: W.A.B., Biblioteka Akustyczna
Tłumaczył: Jolanta Kozak
Forma książki: audiobook; czyta Filip Kosior i Roch Siemianowski
fot. Katarzyna Denisiuk |
Wiedziałam
o premierze na polskim rynku wydawniczym nowej książki Hanyi
Yanagihary. Wiedziałam również, że to książka zupełnie inna
niż „Małe życie”, które zdobyło sobie wielką rzeszę
zwolenników, ale też słyszałam głosy, że czytelnicy porzucali
lekturę, bo była nudna. Należę do pierwszej grupy, jednak
sięgnięcie po „Ludzi na drzewach” w formie audiobooka było
tylko i wyłącznie impulsem. Co mogę powiedzieć? To był strzał w
10!
Książkę
przeczytały dwa świetne głosy, panowie Roch Siemianowski i Filip
Kosior. Tego drugiego bardzo dobrze pamiętam, kiedy to przyprawiał
mnie o ciarki czytając książki Maxima Chattama. W mocnych,
brutalnych, bezwzględnych i brudnych fragmentach sprawdził się
kapitalnie, natomiast w długich opisach flory i fauny „widziałabym”
kojący głos Krystyny Czubówny, która w dzieciństwie towarzyszyła
mi przy oglądaniu programów przyrodniczych. Oj, mam sentyment :-)
Norton
Perina, amerykański lekarz, dostaje propozycję wyjazdu na niewielką
wyspę w Mikronezji, w celu zbadania plemienia Ivu'ivu. Jego dokonana
są na tyle nowatorskie i znamienne dla świata nauki, że zostaje
uhonorowany nagrodą Nobla.
Historia Yanagihary, to nie tylko piękna opowieść o nieznanych lądach,
niecodziennej i egzotycznej przyrodzie, ale przede wszystkim o
ludziach. Ludziach tam żyjących jak i tych z cywilizowanych krajów,
którzy bezpardonowo wdzierają się w świat plemienia, ingerują i
zmieniają na zawsze ich życie. Od razu rodzi się pytanie – kto
daje prawo do takich działań? Dlaczego jeden człowiek jest
ważniejszy od drugiego?
A
sam Norton Perina? Człowiek zagadka... Nic nie zdradzę, ale
gwarantuję, że będziecie zszokowani i wstrząśnięci. Zakończenie
książki, to istne trzęsienie ziemi!
Książka
przyprawiała o zachwyt, wzbudzała ciekawość, ale również
zniesmaczała i obrzydzała. Naprawdę cały wachlarz doznań
gwarantowany.
„Ludzie
na drzewach” była debiutancką książką autorki, którą pisała
– uwaga – 18 lat! Nie wiem jak wyglądał proces zbierania
materiałów i tworzenia tak niesamowicie drobiazgowej historii, ale
wszystko wspaniale się poskładało i zostało doprawione takimi
smaczkami, że powstało kompletne danie, którego smak na długo
zostaje w pamięci. A doskonała praca lektorów sprawiła, że było
to kilkanaście pasjonujących godzin.
Ocena:
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz