Tytuł: „Ostatnie wyjście”
Autor: Federico Axat
Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczył: Barbara Jaroszuk
Forma książki: ebook
fot. Radek Denisiuk |
Są
książki, fabuły, przy których moja mimika przeżywa rozkwit –
robię wielkie oczy, brwi podjeżdżają do góry, a na usta co rusz
ciśnie się „ooo!”, „o kurczę!, „ale, że co?!”. W głowie
również niespokojnie – myśli kotłują się i generalnie czuję,
że „nie ogarniam”!
„Ostatnie
wyjście” Federico Axata tego wszystkiego mi dostarczyło i to w
perfekcyjnych dawkach.
Ted
chce popełnić samobójstwo. Wszystko przemyślał i przygotował w
najmniejszym
szczególe. „Już był w ogródku, już witał się z gąską” i
… usłyszał dzwonek w drzwi. Ktoś ewidentnie chciał mu
przeszkodzić, bo natarczywy dzwonek nie cichł. Dodatkowo na stole
znalazł kartkę ze zdaniem „Otwórz drzwi. To twoje ostatnie wyjście” napisanym jego charakterem pisma. No to się zaczyna... Ted zostaje wciągnięty w zwariowaną grę, a my razem z nim.
Każda
gra ma swój koniec. Ten w „Ostatnim wyjściu” bardzo mnie
zaskoczył, zresztą jak cała historia. Poziom zmanipulowania
czytelnika przybrał w tej książce niebotyczne wysokości. Czułam
się permanentnie kołowana i wpuszczana w maliny. Coś co wydało mi
się logiczne, już po chwili takim nie było. Coś co uważałam za
prawdę, za chwilę okazywało się fałszem.
Czas
spędzony z książką był jak zabawa w podchody w najlepszym
wydaniu, z najlepszych czasów. Bawiłam się przednio! Będę miała
na oku Pana Axata i z chęcią do niego wrócę, jeśli pojawi się
nowa książka.
PS
Jedyne czego faktycznie „nie ogarnęłam”, to było małe
zwierzątko, które wyskakiwało w różnych częściach powieści
jak królik z kapelusza. Mam nadzieję, że nie będzie mi się śniło
po nocach ;-)
Ocena:
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz