Autor: Agnieszka Bernat
Wydawnictwo: Novae Res
Forma książki: ebook
fot. Katarzyna Denisiuk |
Mikoszewo –
wieś w Polsce położona w województwie pomorskim na obszarze Żuław
Wiślanych, przy samym ujściu Wisły do morza Bałtyckiego. To
właśnie w tej małej miejscowości rozgrywa się akcja
debiutanckiej powieści Agnieszki Bernat „Zbrodnie w Nickelswalde”.
Niezaprzeczalnie lubię książkowy klimat niewielkich społeczności,
bo pomimo tego, że wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, to w
obliczu kryminalnej zagadki na mieszkańców zostaje spuszczona
zasłona milczenia, a droga do jej rozwiązania jest naprawdę kręta.
Jak było
tym razem? Czy autorka wciągnęła mnie w swoją historię?
W
Mikoszewie punktem centralnym jest ulica Gdańska, poza tym
zapuszczony bar, kilka ośrodków wypoczynkowych, dwa sklepy, kościół
i cmentarz. Tętniącym życiem uzdrowiskiem tej miejscowości na
pewno nazwać nie można. Czas się tam zatrzymał. Entuzjaści
fusiastej kawy, ceraty na stołach rodem z PRL będą ukontentowani.
Natomiast cała reszta omija mieścinę szerokim łukiem i podąża w
kierunku Krynicy Morskiej. I co tutaj, w pogrążonym w marazmie
miejscu, może się wydarzyć ciekawego? Miejscowemu policjantowi
marzy się jakieś spektakularne zabójstwo, żeby coś się działo.
Nawet nie zdaje sobie sprawy, że te marzenia tak szybko się
urzeczywistnią. Pierwsze zwłoki zostają odkryte w małej zatoczce.
Ofiarą jest młoda kobieta, turystka Eliza Głowińska. Początkowo
wszystko wskazuje na samobójstwo jednak prawda jest inna – ktoś
odebrał jej życie. Na tym nie koniec. Giną kolejne osoby
wydawałoby się zupełnie nie związane z osobą denatki. W
miasteczku wrze jak w kotle. Każdy patrzy na każdego bykiem.
Mikoszewiczanin sierżant Dej i komisarz Cybulski z Gdańska mają
ręce pełne roboty.
Nie
będziemy świadkami dogłębnej pracy śledczej. Autorka nie
prowadzi nas po nitce do kłębka, a wręcz ją plącze dodając nowe
watki i ślady. Nie główkujemy razem z policjantami, ale za to
zostaje nam zaserwowane spektakularne rozwiązanie.
Zakończenie,
sposób rozwikłania zagadki i wskazanie winnego było kapitalne.
Poirot nie powstydziłby się przenikliwości lokalnej władzy. Dla
lubiących porównania – tak, w tym kryminale czuć ducha Agathy
Christie.
Jednak mam
duży problem z oceną książki, bo z jednej strony nie mam się do
czego przyczepić. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Postaci
zostały ukazane w bardzo interesujący sposób, patrząc oczami ich
samych jak i osób z otoczenia. A z drugiej zaś czuję, że nie
zaiskrzyło między nami. W końcu nie zawsze musi być zachwyt.
„Zbrodnie” polecam jako dobrą wakacyjną lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz