Autor: Anna Kamińska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Forma książki: audiobook; czytała Danuta Stenka
fot. Katarzyna Denisiuk |
Przy mojej Przyjaciółce, która zaczytuje się w książkach o "tematyce górskiej" jestem niemal ignorantem, choć góry i górskie wędrówki uwielbiam. I tu Ją zaskoczę, bo tej nie czytała (chyba :-))
Wanda, to ikona polskiego himalaizmu. Nie wierzę, że ktoś nie zna nazwiska Rutkiewicz w kontekście wypraw wysokogórskich. W opowieści Anny Kamińskiej o życiu Wandy zachwyciło mnie wszystko, choć przyznam, że nie czytałam wielu biografii i książek o himalaizmie. Przede wszystkim zafascynowała mnie sama postać naszej rodaczki. A te wszystkie wspomnienia, fakty z życia przed światową sławą i w trakcie rozkwitu kariery zaprezentowane przez autorkę sprawiły, że to było czysta przyjemność.
W fabułę książki nie będę się w ogóle zagłębiała, bo odebrałabym całą radość czytania. Napiszę tylko dlaczego mam tak pozytywne odczucia po jej lekturze.
Wybrałam audiobooka. Hmmm trochę strzał w kolano, bo owszem, treść jest ta sama co w wersji papierowej, czy też elektronicznej, jednak audiobook nie ma przecież ilustracji! Książka papierowa jest pięknie wydana i ogromną wartością dodaną są zamieszczone w niej zdjęcia. Dlatego też musiałam sobie książkę "dooglądać".
fot. Katarzyna Denisiuk |
Słuchając historii Wandy Rutkiewicz, po raz kolejny uświadomiłam sobie, że ikony, herosi, których podziwiamy, są zwykłymi ludźmi. Wszystko w ich życiu miało swój początek, w tym czym osiągnęli szczyty byli kiedyś maluczkimi. Może w swoich górskich wędrówkach w Tarach, na Babią Górę dotykałyśmy tych samych kamieni?!
Ludzie od zawsze dokonywali niesamowitych rzeczy, porywali się na wydawałoby się nieosiągalne cele. W obecnych czasach mam poczucie, że o czym pomyślę, to jest, już ktoś to wymyślił, jest to dostępne, a dawniej te 30-40 lat temu? Zdobywanie, kombinowanie, zabieganie, wymyślanie, praca niemal chałupnicza... Niesamowite, że tak wiele można osiągnąć jeśli się czegoś bardzo pragnie.
"Tatry i Alpy to za mało jak na ambicję, talent w sięganiu po to, co niemożliwe, i potrzeby kobiety, która (...) chciała ciągle więcej i więcej, a przy tym czuła, że mogłaby jeszcze więcej."
Autorka wykonała wspaniałą pracę, bo pokazała nam życie Wandy od narodzin aż do śmierci, zbierając nieznane dotąd fakty, nie koloryzując, nie będąc stronniczą, nie oceniając.
Co mnie w niej samej zachwyciło? Wytyczała sobie cel, dążyła do niego konsekwentnie bez szkodzenia innym i wcale nie według maksymy "po trupach do celu", marzyła i te marzenia realizowała (ktoś powiedział - nawet marzeń jej zazdrościli), nie dawała sobie taryfy ulgowej i na równi z mężczyznami pracowała na swój sukces (rywalizowała z nimi tylko o pieniądze na wyprawy, a nie w zdobywaniu szczytów), dbała o przyrodę znosząc z Himalajów śmieci, przed górską "zajawką" była siatkarką, jeździła też w rajdach samochodowych.
Z jednej strony jest czego Wandzie zazdrościć - tych wszystkich niebywałych, sportowych dokonań, a z drugiej strony jej życie miało słodko-gorzki smak. Czy tak do końca właśnie w ten sposób chciała przeżyć swój czas na ziemi? Nie nam to oceniać.
"Najbardziej drażni ludzi to, że ryzykujemy życie dla czegoś, co wydaje się kompletnie bezużyteczne, nikomu niepotrzebne. Ale może to jest potrzebne tym, którzy to robią! Może oni po prostu potrzebują tego, żeby żyć."
Cytując Wandę Rutkiewicz "Życzę wszystkim, którzy mnie słuchają, żeby osiągali w życiu swoje Mount Everesty".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz