Autor: Anne B. Ragde
Wydawnictwo: Smak Słowa
Tłumaczył: Ewa M. Bilińska
Forma: ebook
fot. Katarzyna Denisiuk |
Są
książki, które idealnie korelują z nastrojem czytelnika, etapem
życiowym, na którym się znajduje, są remedium na smutki albo po
prostu cudną rozrywką. Są też takie, po które sięgamy w gorące
lato albo wraz z kubkiem parującego napoju, otulone kocem towarzyszą
nam w jesiennej słocie, czy też mroźnej zimie. I właśnie "Ziemia
kłamstw" - pierwsza cześć sagi rodziny Neshov - idealnie
skomponowała się z załamaniem pogody i strugami deszczu za oknem.
Po kilku godzinach czytelniczego zapomnienia wyznaję, że jestem tą
książką zauroczona! Jak dla mnie literatura przez duże L. Za tę
powieść Anne B. Ragde otrzymała literacką nagrodę
Riksmålsforbundets
(przyznawana jest corocznie od 1957 roku). Z
założenia nagroda to wyróżnienie i według mnie jest ono jak
najbardziej zasłużone.
Rodzina
Neshov. Trzech braci: Erlend - dekorator wystaw sklepowych, Margido -
właściciel niewielkiego zakładu pogrzebowego, Tor - prowadzi
rodzinne gospodarstwo w Byneset blisko Trondheim i hoduje świnie,
jedyna córka Tora – Torunn oraz matka i ojciec. Każdy z braci
mieszka z dala od siebie, ma swoje lepiej lub gorzej poukładane
życie. Bracia od lat nie mają ze sobą kontaktu ani nie odwiedzają
rodziców. Bratanica nie zna wujków, ze swoim tatą również się
nie spotyka. Relacje rodzinne po prostu nie istnieją. Okoliczności
sprawiają, że spotykają się niemal nad grobem umierającej matki.
Budowanie więzi, rozmowy, delikatne, niemal subtelnie i nieśmiało
podejmowane działania poznania się na nowo, próba zlepienia czegoś
co lata temu się rozpadło, doprowadzają do wyjawienia
zaskakujących faktów.
Szkielet
fabuły jest bardzo prosty, niemal ascetyczny, ale to co się dzieje
wokół, to już cudownie skomponowana symfonia opisów, ukazania
relacji międzyludzkich i relacji człowieka ze zwierzętami. Dla
mnie, psiarza, był też bardzo interesujący fragment dotykający
zagadnienia psychologicznej interpretacji zachowań psów w ludzkim
stadzie.
Piękne
żonglowanie słowem, używanie odpowiednich, czasami dosadnych
metafor, wtedy kiedy trzeba, to ogromne zalety powieści.
Zupełnie
tak, jakby udało mu się ukraść dodatkowy dzień pomiędzy wczoraj
a dziś, kieszeń czasu napełnioną świąteczną radością i
domowymi wypiekami.
Poza
tym czuć, że to historia o Skandynawii, o Norwegii, o jej
mieszkańcach, zimnym i pięknym krajobrazie. Jestem pełna uznania,
że ten obraz, który powstał w mojej głowie "chłonęłam"
z kart książki, a nie z filmu, namalowanego obrazu czy muzyki.
Niemal
bez akcji, leniwie, naturalistycznie i realistycznie książka
przyciąga jak magnes. Nie dlatego, że chciałam tylko wiedzieć "co
było dalej", ale przede wszystkim rozsmakować się w
opowieści. Szalenie żałuję, że nie miałam jednego dłuższego
wieczoru, aby przeczytać ją "na raz". Dodam, że wydanie
książki genialnie komponuje się z jej treścią. Ten chłód i
oszczędność wyrazu bije z okładki jak i z każdej strony
opowieści. Cudowna!
Ocena:
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz