25 marca 2018

"Ślepy archeolog" Marta Guzowska Niebezpieczna podróż na greckie wykopaliska


Tytuł: „Ślepy archeolog”
Autor: Marta Guzowska
Wydawnictwo: Marginesy
Forma książki: papierowa, dostępna również w formie ebooka; egzemplarz recenzencki
Gatunek: kryminał


fot. Radek Denisiuk

Nie tylko miasta są doskonałym tłem i zarazem naturalnym środowiskiem dla zbrodniczych poczynań ludzi pozbawionych wszelkich hamulców i kręgosłupa moralnego. Również w małych miasteczkach, wsiach „kryminaliści” osadzają akcje swoich powieści. Marta Guzowska poszła jeszcze w innym kierunku. Napisała kryminał, który rozgrywa się na greckiej wyspie Krecie, wśród wykopalisk archeologicznych. Zadanie jakie sobie postawiła miała o tyle ułatwione, że arkana pracy archeologa i realiów panujących w trakcie codziennych obowiązków poznała na własnej skórze. Jednak, żeby nie było tak „lajtowo”, w roli głównego bohatera obsadziła niewidomego – wolącego określenie ślepy – archeologa.

Najgorsze w byciu ślepym jest to, że ja nie widzę innych, podczas gdy oni widzą mnie. (…) Drugą najgorszą rzeczą jest nieustanne pytanie, czy potrzebuję pomocy.

Już na samym początku powieści poznajemy szefa wykopalisk. Tom Mara od wielu lat jest niewidomy. Wzrok stracił mając osiemnaście lat. Dzięki determinacji i niezłomności piął się coraz wyżej po szczeblach kariery, aż osiągnął szacunek i podziw w środowisku naukowców i specjalistów w dziedzinie archeologii. Mara jawi się jako nadczłowiek, bo niemożność widzenia rekompensuje sobie doskonałym słuchem, węchem oraz bardzo wyczulonym i precyzyjnym dotykiem. Do tego jest arogancki, gburowaty i obcesowy. Nie polubiliśmy się z tym panem.

Na terenie wykopalisk zostają znalezione ciała dwóch turystów z Polski. Jednak nie jest to jedyne brzemienne w skutki wydarzenie, które dotknie osoby tam pracujące. Dodatkowo Mara dostaje na telefon tajemnicze wiadomości powodujące, że podejmuje niebezpieczną grę z szantażystą. Coś co do pewnego momentu wydawało się oczywiste i poukładane, po chwili wali się jak domek z kart. Domysły, błądzenie po omacku zaczynają grać pierwsze skrzypce. A my tańczymy tak jak one zagrają. Kilka nieoczekiwanych twistów sprawia, że kompletnie gubimy się w domysłach.

Ślepego archeologa” stawiam na półkę - „dobry kryminał”, którą cechuje umiejętność przykucia uwagi, wciągnięcia w fabułę, trzymania i podkręcania zainteresowania i dostarczenia efektu zaskoczenia. Dodatkowo Autorka zaserwowała taki klimat, że przez całą książkę odczuwałam upał, kurz wykopalisk, uczucie obcowania ze znaleziskami i całą dokumentacją z nimi związaną. Co więcej, czułam się jak ten niewidomy, potykający się o przeszkody, których w ogóle się nie spodziewa. Jedno co wzbudziło moją wątpliwość, to niesamowita łatwość poruszania się Mary w swoim otoczeniu. Moja wyobraźnia nie potrafiła sięgnąć aż tak daleko.

Ocena: 4,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz